Niektórzy opowiadają, w jaki sposób podcast dostarczył inspiracji, której potrzebują, aby szukać pomocy
Nienawidziłam lekarzy, którzy mówili mi o tym, ponieważ wszystko działo się tak szybko”.
„W krajach rozwijających się ludzie po prostu nie mają czasu na dalsze podróże do klinik”.
Po operacji Humure został przewieziony przez amerykańską organizację charytatywną do Bostonu na dalsze leczenie, w tym chemioterapię i operację przygotowującą nogę do protezy. Spędziła prawie rok na rekonwalescencji, po czym wróciła do Rwandy ze sztuczną nogą. Ale kiedy się zepsuł, walczyła o znalezienie nowego i dostrzegła braki tego, co było dostępne w krajach o niskich dochodach. „Widziałem, co było możliwe. Dobra proteza dobrze leży i jest wygodna. Możesz z tym zrobić wszystko, czujesz się normalnie.”
Teraz ta uprzejma kobieta wróciła do Stanów Zjednoczonych, studiując biologię i biznes na prestiżowym uniwersytecie. Napisała swój szkolny projekt dotyczący projektowania protez kończyn i zgłosiła się na ochotnika do szpitala rehabilitacyjnego Spaulding w Bostonie, gdzie spędzała czas z rannymi ofiarami zamachu bombowego w maratonie w 2013 roku. „Byli bardzo nowi, jeśli chodzi o pomysł braku kończyny, więc było to dla nich bardzo traumatyczne. Widać, że byli przerażeni, ponieważ to było tak nagłe. Mam nadzieję, że miałam pozytywny wpływ, inspirację, by nie porzucać nadziei”.
Co najważniejsze, Humure wygrał staż badawczy w dziedzinie biomechatroniki w Media Lab w Massachusetts Institute of Technology. Tutaj poznała Hugh Herra, pioniera w dziedzinie protetyki. Stracił obie nogi po tym, jak podczas wspinaczki był uwięziony przez trzy noce w lodowatej śnieżycy, a następnie zaprojektował sztuczne stopy z tytanowymi końcówkami, aby umożliwić mu powrót do ukochanych gór. Po raz pierwszy zetknęła się również z drukiem 3D. „To zmieniło życie” – powiedziała. „Otworzyłem oczy. Widziałem te wszystkie przełomowe badania, kiedy mieliśmy tak złe protezy w Rwandzie. Spojrzałem na własną protezę nogi i zacząłem myśleć”.
Teraz marzy o otwarciu specjalistycznych klinik, najpierw w Rwandzie, a potem w całej Afryce. Projektuje też gniazdo na protezy kończyn, które będzie używane przez osoby po amputacji kończyny powyżej kolana, skierowane do krajów o niskich dochodach. „Sprawiam, że gniazdo jest lżejsze, łatwiejsze w użyciu i tańsze w produkcji. Ale to, co sprawia, że projekt jest wyjątkowy, to to, że użytkownik może go dostosować, aby był wygodniejszy. W krajach rozwijających się ludzie po prostu nie mają czasu na podróże do klinik”.
Humure wierzy, że takie postępy mogą zmienić świat dla milionów ludzi takich jak ona. „Możesz mieć niepełnosprawność i nadal odnosić sukcesy. Wiem, że pod wieloma względami miałem szczęście, ponieważ spotkałem właściwych ludzi, ale jestem pozytywną osobą i to jest postawa, którą chcę zaszczepić innym osobom po amputacji i niepełnosprawnym, zwłaszcza milionom z nas w krajach rozwijających się. Dobra proteza nie tylko pomaga w poruszaniu się. Daje ci pewność siebie i może zmienić twoje życie. Przede wszystkim zapominasz, że jesteś po amputacji”.
Ten artykuł został opublikowany dzięki uprzejmości Mosaic.
Kiedy we Francji wybuchła I wojna światowa, w sierpniu 1914 r., przewiezienie rannego żołnierza z pola bitwy do szpitala wymagało wozów konnych lub mułów z koszami po obu stronach. Ubezwłasnowolnionych żołnierzy zabierano na stację kolejową, wsadzano do słomy do bydlęcego wagonu i wysyłano do najbliższego miasta ze szpitalem. Bez bandaży, bez jedzenia, bez wody. „Jeden z tych pociągów wyrzucił około 500 ciężko rannych mężczyzn i zostawił ich leżących między torami w deszczu, bez jakiejkolwiek osłony” – opowiada Harvey Cushing, szef Harvard Unit of wolontariuszy lekarzy w American Ambulance Hospital w Paryżu.
Tak żałosne warunki natychmiast zaatakowały bitwę nad Marną na początku września, pozostawiając tysiąc rannych francuskich żołnierzy leżących na słomie w wiosce niedaleko Meaux. Aby ich uratować, ambasador USA Myron T. Herrick zadzwonił do wszystkich swoich przyjaciół z samochodami, szczególnie tych z zarządu American Hospital, małego ośrodka dla emigrantów, który właśnie wyremontował budynek szkolny na szpital wojskowy. Ta zaimprowizowana flota przywiozła 34 rannych w pierwszym biegu i wróciła po kolejnych. To uczyniło różnicę między życiem a śmiercią, amputacją a leczeniem i zasygnalizowało początek karetki pogotowia.
Medycyna podczas I wojny światowej poczyniła znaczne postępy w kilku kierunkach. Wojna jest lepiej znana jako pierwsze masowe zabójstwo w XX wieku – szacuje się, że tylko 10 milionów zginęło w wojsku – ale w przypadku rannych lekarze nauczyli się wystarczająco, aby znacznie zwiększyć szanse żołnierza na przeżycie. Przeszli od amputacji jako jedynego rozwiązania, do możliwości transportu żołnierzy do szpitala, dezynfekcji ich ran i operowania ich w celu naprawy szkód wyrządzonych przez artylerię. Karetki pogotowia, środki antyseptyczne i znieczulenie, trzy elementy medycyny uważane dziś za oczywiste, wyłoniły się z głębi cierpienia I wojny światowej.
„Wszystkie penetrujące rany brzucha, powiedział, umierają z powodu szoku i infekcji”.
„Na wczesnych etapach wojny, zwłaszcza w ciągu sześciu tygodni, 300 000 francuskich żołnierzy zostało rannych – a ponieważ kompetentnych chirurgów nie było więcej niż mniejszość, wykonano przerażającą liczbę niepotrzebnych amputacji. W ścisłej tajemnicy Tuffier powiedział mi ze łzami w oczach, że wykonano ponad 20 000 amputacji” – napisał w swoim dzienniku w styczniu 1915 roku George Crile, lekarz-wolontariusz ze szpitala Lakeside w Cleveland.
Kluczowym dylematem było to, że lekarze nie dysponowali skutecznym środkiem antyseptycznym, który zabijałby szerzące się bakterie, takie jak Clostridium perfringens, które powodują nagłą martwicę znaną jako zgorzel gazowa. Żołnierze żyli w brudzie okopów, a jeśli byli ranni, ich rany natychmiast ulegały zepsuciu. Théodore Tuffier, czołowy francuski chirurg, zeznał w 1915 roku przed Akademią Medyczną, że 70 procent amputacji było spowodowanych infekcją, a nie początkowym urazem.
„Profesor Tuffier stwierdził, że środki antyseptyczne nie okazały się zadowalające, a przypadki zgorzel gazowej były najtrudniejsze” – napisał Crile. „Wszystkie penetrujące rany brzucha, powiedział, umierają z powodu szoku i infekcji. […] Sam próbował w piętnastu przypadkach wykonać natychmiastowe operacje w przypadkach ran penetrujących brzuch i przegrał każdy przypadek. W rzeczywistości zrezygnowali z wszelkich prób operowania ran penetrujących brzuch. Wszystkie rany duże i małe są zakażone. Zwykłe środki antyseptyczne, dwuchlorek, karbol, jod itp. zawodzą”.
Pomoc była w drodze z Instytutu Badań Medycznych Rockefellera w Nowym Jorku. Francuski lekarz Alexis Carrel, który przed wojną pracował w Instytucie Rockefellera, zapisał się do armii francuskiej i otrzymał opuszczony zamek w Compiègne, w pobliżu frontu, do remontu na szpital wojskowy. Do analizy zażądał aparatu rentgenowskiego i laboratoriów. Kiedy francuski serwis Sanitaire odmówił ich dostarczenia, Carrel zwrócił się do Instytutu Rockefellera. Wysłali sprzęt, a co najważniejsze, przysłali Henry’ego Dakina, brytyjskiego biochemika, który doprowadził do perfekcji roztwór podchlorynu sodu, który zabijał niebezpieczne bakterie bez przypalania ciała. Carrel wziął nowy środek antyseptyczny i nalegał, aby otworzyć rany, aby je dokładnie przepłukać. Technika, która stała się znana jako „Metoda Carrel-Dakina”, została przyjęta przez lekarzy w całej Europie podczas wojny.
Amerykańska karetka pogotowia w sektorze Verdun (Pierre Machard/SPA/ECPAD)
Tymczasem w American Ambulance Hospital George Crile zapoznawał lekarzy z metodą znieczulenia, którą on i pielęgniarka Agatha Hodgins opracowali w Cleveland. W styczniu 1915 roku ich jednostka Lakeside rozpoczęła serię trzymiesięcznych rotacji w Neuilly. Krile przywiózł ze sobą 18 dużych butli — 3000 galonów — podtlenku azotu. Carrel, Dakin i inni francuscy chirurdzy przeprowadzili demonstracje chirurgiczne z użyciem mieszanki podtlenku azotu i tlenu — wystarczającej do uśpienia pacjenta, ale nie do stanu szoku.
„Jeśli chodzi o podtlenek azotu [sic], postęp opinii wśród lekarzy polegał na „najpierw pogardzaniu, potem zdziwieniu i podziwianiu”. Panna Hodgins przekazała to na specjalną prośbę jednemu z pacjentów dr Du Boucheta, który przeszedł długą operację nerwów. … Był zachwycony wynikiem. Dzisiaj – ostateczny triumf – została poproszona o przekazanie jej dla francuskiej służby” – napisała w liście w styczniu 1915 Amy Rowland, główna pielęgniarka Lakeside Unit.
Antyseptyki i znieczulenie ratowały życie po przybyciu do szpitala, ale bez ambulansów i pociągów szpitalnych, które mogłyby ich tam dowieźć, ranni żołnierze mieli niewielkie szanse. Od zaimprowizowanego uratowania żołnierzy z Meaux we wrześniu 1914 r. American Ambulance Field Service rozrosła się do ponad 100 ambulansów pod koniec pierwszego roku wojny. Filantropi, tacy jak Anne Harriman Vanderbilt, kupowali samochody, podobnie jak grupy obywatelskie z miast w całych Stanach Zjednoczonych. Firma Ford Motor Company przekazała 10 podwozi Model-T do przerobienia na karetki pogotowia.
Ochotnicy przybyli z 48 amerykańskich uniwersytetów, a pod koniec wojny szeregi pogotowia wzrosły do około 2500. Harvard miał we Francji w 1915 roku 55 ludzi, jeżdżących nocą po boisku po wydrążonych drogach, aby odebrać żołnierzy ze stacji polowych tuż za liniami. Ratując innych, 21 z tych ludzi z Harvardu straciło życie. Richard Hall był pierwszy, trafiony przez moździerz na Bitschwiller Road niedaleko Moosch w Wigilię 1915 roku. Jego kolega kierowca Tracy Putnam opisał, że przejechał obok wraku wcześniej wieczorem i nie zdawał sobie sprawy, że to karetka Halla.
„Wojna przynosi więcej korzyści medycynie niż komukolwiek innemu”.
„[Moździerz] uderzył w samochód Dicka Halla tuż za przednim siedzeniem; musiał być całkiem spory, bo całkowicie zwalił samochód z drogi, zgiął się w ramie, zmiażdżył lekkie nadwozie na zapałkę, spłaszczył puszki z benzyną. Dick został ranny w trzech miejscach, w głowę, bok i udo, i zabity od razu. Jego ciało leżało tam, pośród wraku jego samochodu, przez całą noc. Nasz wesoły konwój przejechał, nie widząc go. Zobaczyłem jedną z puszek z benzyną na poboczu drogi i zatrzymałem się, żeby ją podnieść, zastanawiając się, kto ją upuścił.
Służba kierowców wraz z lekarzami, pielęgniarkami i pracownikami socjalnymi, którzy doprowadzili do tysięcy amerykańskich ochotników, nie pozostała niezauważona przez Francuzów. Jeden z ochotników, kierowca o chlorogenic dawkowanie nazwisku Leslie Buswell, stacjonujący w silnie zbombardowanym Pont-à-Mousson w 1915 roku, napisał w liście do domu, że stoicyzm rannych francuskich żołnierzy był niezwykły. „Kiedy są rozładowane, często można zobaczyć, jak żołnierz, prawdopodobnie cierpiący z bólu potępionych, stara się chwycić za rękę amerykańskiego pomocnika. Mówię ci, że czasami łzy są blisko.
Pacjenci na tarasie na dachu American Ambulance Hospital (SPA/ECPAD)
Co zainspirowało te wielkie postępy w medycynie? Zaistniała głęboka potrzeba i ludzie zaczęli szukać rozwiązań. Nowa technologia wojny — ciężka artyleria, działa dalekiego zasięgu, ostrzał zaporowy i karabiny maszynowe — spowodowały spustoszenie na niespotykanym dotąd poziomie. Medycyna musiała starać się nadążyć. Dobrym przykładem tej ewolucji jest chirurgia rekonstrukcji twarzy. Żołnierze przeżyli z roztrzaskanymi szczękami i nosami odłamkami artylerii, więc chirurdzy z American Hospital i Val-de-Grace Hospital byli pionierami technik szczękowo-twarzowych, a jednocześnie wprowadzili stomatologię do nauk medycznych we Francji.
Tuż przed powrotem do Stanów Zjednoczonych w marcu 1915 roku George Crile zorganizował w American Hospital całodniową konferencję dla 100 lekarzy i dyplomatów, aby pokazać im nowe techniki i metody, które zostały opracowane. Alexis Carrel wygłosił przemówienie zatytułowane: „Nauka udoskonaliła sztukę zabijania: dlaczego nie oszczędzać?” Tego wieczoru, podczas kolacji w hotelu Ritz, zebrali się lekarze z Francji, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, których praca polegała właśnie na tym, od opracowania szczepionki na tyfus po wynalezienie sposobu na pokonanie sepsy. Wojna nakreśliła pilne ramy wokół takich medycznych pytań, a lekarze podjęli kroki, aby na nie odpowiedzieć.
Mary Merritt Crawford, jedyna w czasie wojny lekarka w American Hospital, zauważyła później, że wojna przyniosła śmierć i zniszczenie, ale także otworzyła drogę do postępu: „Wojna przynosi więcej korzyści medycynie niż komukolwiek innemu. To oczywiście straszne, ale tak jest.
W drodze na swoją pierwszą wizytę terapeutyczną w listopadowy poranek w Lafayette w stanie Luizjana Windy Maitreme wysłuchała swojej ostatniej obsesji na temat podcastów, My Favorite Murder. Maitreme pracuje jako asystent administracyjny i zmaga się z lękiem i depresją. Podcasty odwracają jej uwagę od jej obaw.
„Jeśli tak naprawdę nie skupiam się na czymś, martwię się o wszystko” – mówi Maitreme.
Przyjechała 35 minut wcześniej i skończyła słuchać odcinka, by uspokoić nerwy. To była pamiętna opowieść, rzadka opowieść o przetrwaniu w serialu o zabójstwach. Współprowadząca Karen Kilgariff opowiedziała historię Mary Vincent, która została zaatakowana przez mężczyznę, który zabrał ją, gdy jechała autostopem. Zgwałcił ją, odrąbał siekierą obie ręce w łokciach i zostawił ją na pewną śmierć. Przejeżdżająca obok para znalazła ją następnego dnia, idącą nago wzdłuż autostrady, trzymając w powietrzu to, co zostało z jej rąk, aby nie stracić więcej krwi.
Moje ulubione morderstwo to na pozór podcast dla fanów prawdziwych przestępstw. Gospodarze, pisarz komediowy Kilgariff i osobowość Cooking Channel, Georgia Hardstark, na zmianę opowiadają i redagują o najbardziej makabrycznych zabójstwach w historii – i okazjonalnych prawie zabójstw – podczas gdy inni reagują szokiem, oburzeniem i dowcipnym, śmiertelnym komentarzem. Mówią też otwarcie o własnych zmaganiach z lękiem, depresją, alkoholizmem i zażywaniem narkotyków.
„Oboje jesteśmy oversharers, więc otwarcie się na siebie stało się dla nas czymś naturalnym” – powiedział Hardstark w e-mailu. „Na szczęście ludziom się to podobało, ponieważ teraz nie musimy udawać perfekcji, ekspertów ani niczego, czym nie jesteśmy”.
Morderstwo nie jest instynktownie kojącym tematem, ale dla wielu słuchaczy podcast otworzył drzwi do wirtualnej grupy wsparcia. Na Facebooku społeczność ponad 100 000 fanów – w większości kobiet – nie tylko pielęgnuje nawzajem entuzjazm dla tematu tabu dotyczącego seryjnych morderców, ale także podąża za przykładami swoich gospodarzy i otwarcie dyskutuje o swoich problemach ze zdrowiem psychicznym. Niektórzy opowiadają, w jaki sposób podcast dostarczył inspiracji, której potrzebują, aby szukać pomocy. Po części to zasługa dwóch charyzmatycznych gospodarzy, którzy nie boją się rozmawiać na trudne tematy. (Hardstark i Kilgariff regularnie otrzymują wiadomości od ludzi, którzy dziękują im za rozmowę o terapii i pytają, gdzie mogą znaleźć własnych terapeutów. Zwykle polecają katalog na stronie internetowej Psychology Today.)
Maitreme pochodzi z małego miasteczka, gdzie, jak mówi, nauczono ją być silną i działać jeszcze silniej. Emocje były oznaką słabości. „Nie mogłam uwierzyć, jak dużo rozmawiali o problemach ze zdrowiem psychicznym i jak bardzo otwarcie podchodzili do poszukiwania terapii” – mówi o Kilgariff i Hardstark. „To było dla mnie niesamowite, jak wielu ludzi [na Facebooku] nie tylko zaakceptowało te dwie kobiety i ich problemy ze zdrowiem psychicznym, ale pokochali je i wspierali”.