Niektórzy badacze uważają, że problem w IBS leży w połączeniu mózg-jelito

Niektórzy badacze uważają, że problem w IBS leży w połączeniu mózg-jelito

Wieprzowina była o jeden most za daleko. Gdy ludzie dowiedzieli się o skórkach wieprzowych, wielu rabinów musiało wycofać swoje aprobaty dla skołtowanego deseru. Cały odcinek podkreślał, jak industrializacja zmieniała żywność. „Nie zdawali sobie sprawy, że drzwi, które otworzyli, pozwalając na te przetworzone produkty”, mówi Horowitz. „Dlatego dominujący certyfikat koszerności zamknęli drzwi, gdy zdali sobie sprawę, że znajdują się na śliskim zboczu”.

Post w Maastricht początkowo używał kolagenu pochodzenia zwierzęcego do uprawy wołowiny, ale teraz eksperymentuje z polimerami z roślin, wodorostów i grzybów. Inni próbowali jadalnego białka w tofu i Quorn, substytut mięsa pochodzącego z grzyba. Ale chociaż komórki mięśniowe naturalnie przechodzą do kolagenu – tak jak w ciele zwierzęcia – nie do końca pasują do białek roślinnych. To możliwe, mówi Post, ale „wymaga kilku sztuczek”.

3. Mięso wyhodowane w laboratorium wykorzystuje krew płodu krowiego

Utrzymanie żywych komórek zwierzęcych w naczyniu jest trudne, a magicznym składnikiem od dawna jest płodowa surowica bydlęca, która pochodzi z krwi nienarodzonych cieląt. Jest bogaty w białka i składniki odżywcze, których potrzebują komórki zwierzęce. Jest to również produkt uboczny hodowli przemysłowej, ponieważ serum pochodzi z płodów znalezionych w ubitych krowach.

Jest to problem, ponieważ mięso hodowane w laboratorium nie może polegać na produktach ubocznych rolnictwa przemysłowego, jeśli ma zastąpić hodowlę przemysłową – a serum raczej nie będzie koszerne. Dzieje się tak dlatego, że krowy, które najprawdopodobniej zajdą w ciążę z płodami w czasie uboju, mówi profesor Cornell Food Science Joe Regenstein, to krowy mleczne, które są ubijane z powodu wieku lub choroby. A krowy, które są zbyt chore w momencie uboju, nie przejdą kontroli koszerności.

Dobrą wiadomością jest jednak to, że firmy zaopatrujące laboratoria biologiczne produkują substytuty surowicy wolne od zwierząt. Zła wiadomość jest taka, że ​​nikt nie wie dokładnie, co jest w tych alternatywach, nawet badacze, którzy ich używają. (Prawdopodobnie jest to jakaś kombinacja substancji pochodzących z roślin, bakterii lub drożdży.) „W rzeczywistości jest zastrzeżona”, mówi Post, który używa tych wolnych od zwierząt alternatyw w swoim laboratorium. „Źródła komercyjne tego nie ujawniają i to trochę denerwujące, że pracujemy z czarną skrzynką”. Z doświadczenia Posta wynika, że ​​substytuty wolne od zwierząt działają, chociaż komórki rosną nieco inaczej niż w przypadku płodowej surowicy bydlęcej.

Tajemnica tego tkwi w substytutach surowicy może być irytująca dla badaczy, ale będzie prawdziwym problemem dla regulatorów żywności. Typowy substytut serum może zawierać kilkanaście składników, a zgodnie z prawem koszerności ktoś musiałby prześledzić każdy składnik, aby upewnić się, że został wyprodukowany w zakładzie koszernym. To tak, jakbyś chciał sprzedawać pizzę jako koszerną: mąka, drożdże, sos pomidorowy i ser muszą mieć certyfikat koszerności. „Nie sądzę, że posiadanie koszernej kultury komórkowej jest trywialne” – mówi Regenstein.

I nawet jeśli nie zachowasz koszerności, to wszystko to będzie na ciebie wpływać. Weź pod uwagę, że tylko 2 proc. Amerykanów to Żydzi, a 41 proc. towarów pakowanych sprzedawanych w USA jest koszernych. Częściowo wynika to z efektu aureoli koszerności – ludzie słusznie lub niesłusznie postrzegają koszerność jako wyższą jakość – i jest to dobry sens biznesowy dla producentów. Duży producent mąki może nie chcieć utrzymywać oddzielnych obiektów dla mąki koszernej i niekoszernej, więc po prostu czyni wszystko koszernym z wygody. A wielcy nabywcy żywności, tacy jak Sysco, zajmujący się dystrybucją do restauracji, szpitali i szkół, również wolą wygodę. Zasady koszerności mają ogromny wpływ na nasz system żywnościowy.

Ponieważ technologia produkcji mięsa hodowanego w laboratorium jest bardzo do przodu – i nie pomyl się, wciąż jest daleka od gotowości na półki w sklepach spożywczych – zarówno koszerni, jak i niekoszerni zjadacze mogą mieć to samo pytanie: Skąd pochodzą wszystkie części tego mięsa? Naukowcy wciąż nad tym pracują. A obawy żydowskiego prawa żywieniowego mogą bardzo dobrze kształtować, skąd pochodzą składniki mięsa hodowanego w laboratoriach.

Pewnego ranka budzę się pewna, że ​​z dnia na dzień zaszłam w trzeci miesiąc ciąży. Pierdzenie zaczyna się natychmiast. Omijam śniadanie, spędzam pół godziny na szukaniu spodni, które mógłbym zapiąć na nadęty brzuch, a potem pędzę do pracy i siadam przy biurku przy drzwiach maleńkiego biura zatłoczonego czterema redaktorami. Mój brzuch nie burczy, tylko brzęczy i piszczy. Przesuwam się na krześle, żeby ukryć kakofonię.

Mijają cztery godziny. Jeżdżę do łazienki, żeby stać w kabinie i wypuścić to wszystko. Moja szefowa woła mnie do swojego biura, a ja wstaję, wciągam go i wpadam do niej. Tak, oczywiście zajrzę do broszury. Nadchodzi pora obiadowa. Ostrożnie jem trochę chleba i masła orzechowego, potem czuję coś szorstkiego i panikującego. Czy właśnie wyciekłem gaz bez wiedzy? Nie, ktoś podgrzewa serowe burrito w kuchence mikrofalowej.

Wyczerpany pod koniec dnia wzdycham do domu. Jem swój pierwszy prawdziwy posiłek w ciągu dnia i nadal przepuszczam wiatr co 10 minut, jak w zegarku, aż do pójścia spać. Funk utrudnia spanie. Następnego ranka pędzę do łazienki, decyduję się zaryzykować śniadanie, a potem zatrzymuję się przy drzwiach, by pobiec z powrotem na drugą rundę. Przyjeżdżam do pracy 10 minut spóźniony, już zmęczony i wytrzymuję tę samą rutynę przez dwa tygodnie, zanim moje wnętrzności się uspokoją i ogłoszę porażkę.

Niektórzy badacze uważają, że problem w IBS leży w połączeniu mózg-jelito.

Przyczyną mojej ciężkiej sytuacji jest zespół jelita drażliwego (IBS) – zaburzenie, w którym mózg i jelita nie komunikują się tak, jak powinny. Jest to zaburzenie funkcjonalne, co oznacza, że ​​wynika z problemu z normalnym funkcjonowaniem organizmu, a nie z czegoś obcego, jak wirus. I w przeciwieństwie do innych chorób, które nie dotyczą zagranicznych zabójców – na przykład raka – IBS nie pojawi się na żadnych testach ani egzaminach.

Problemem IBS jest nieprawidłowa ruchliwość okrężnicy – ​​skurcz mięśni w jelitach i sposób, w jaki jedzenie przez nie przechodzi – gdzie okrężnica jest wyjątkowo wrażliwa i ma tendencję do skurczów, gdy jest stymulowana przez takie rzeczy, jak jedzenie lub stres. Te skurcze mogą powodować zbyt szybkie przemieszczanie się pokarmu przez przewód pokarmowy (biegunka) lub utknięcie (zaparcia). Osoby z IBS mogą być również wyjątkowo wrażliwe na to, co dzieje się w ich jelitach i odczuwać ból z małych kieszeni gazu, na przykład, gdy inni nic nie czują.

Zaburzenie jest powszechne, dotyka od 10 do 15 procent dorosłych i dwa razy więcej kobiet niż mężczyzn. Ponieważ przyczyna choroby jest nieznana, leczenie często nakierowane jest na objawy: środki przeczyszczające, utwardzacze stolca, zmiany w diecie, suplementy, a nawet psychoterapię. Psychoterapia często zajmuje się radzeniem ze stresem, ale także zajmuje się emocjonalnymi skutkami ubocznymi trwałego, nieuleczalnego, w większości niewidocznego zaburzenia tabu-rozmów przy kolacji.

Dowiedziałem się, że mam IBS na drugim roku studiów, kilka tygodni przed zimowymi egzaminami. Pierwszym krokiem w leczeniu, jak mi powiedziano, było prowadzenie dziennika żywności: przez kilka miesięcy musiałem zapisywać wszystko, co jadłem, każdego dnia i jak się później czułem. Musiałam też zredukować stres. Wytrzymałem około trzech dni, zanim zrezygnowałem z dziennika — kto ma na to czas? — i zmniejszenie stresu jako studenta z zbliżającymi się maturami nie wchodziło w grę. Poza tym nie byłem przekonany, że IBS jest tym, co naprawdę mam; może lekarz coś przeoczył, może to przemijający błąd.

Ukończyłam studia z objawami on-off, odwiedzałam lekarzy, kiedy czułam się szczególnie źle, pewna, że ​​tym razem złapiemy coś strasznego w moich jelitach. Zgarnąłem nawet kupę do fiolek i wysłałem je do laboratorium w poszukiwaniu robaków. W pewnym momencie miałam ataki paniki, kiedy przeszłam przez wszystko, co mogłam mieć: endometriozę, raka okrężnicy, kosmitę z pękaniem jelit.

Jako studentka miałam wystarczająco dużo przerw w ciągu dnia, żeby ukryć się w swoim pokoju i zregenerować siły, ale po ukończeniu studiów stało się to znacznie trudniejsze. Oprócz zmagań w pracy szukałem wymówek, żeby nie spotykać się z przyjaciółmi; często byłam po prostu zbyt zmęczona, by spędzić noc balonem z gazem lub martwiąc się geometrią i mechaniką przepływu powietrza między łazienką a salonem. Bałem się randki z nową znaczącą osobą. Co jeśli napierdnę na niego, kiedy jest wielką łyżką? Odrzuciłbym bycie fizycznym z wymówkami, takimi jak bóle głowy lub zmęczenie.

Niektórzy badacze uważają, że problem w IBS leży w połączeniu mózg-jelita, tajemnicze połączenie, w którym uważa się, że wydarzenia w jelitach wpływają nie tylko na nastrój, ale także na niektóre z podstawowych aspektów osobowości. Związek jest powodem, dla którego ludzie czują mdłości, na przykład przed wygłoszeniem ważnego przemówienia. Mózg wysyła sygnały do ​​jelit, takie jak „co, jeśli coś popsuję” i spełnią się wszystkie przepowiednie mojej wielkiej ciotki o niepowodzeniu i deprawacji? Na które jelita reagują motylami lub gwałtowną, wymiotną tremą. Albo zamiast tego jelita mogą sygnalizować zatrucie pokarmowe! do mózgu, na który mózg reaguje, to boli i szybko znajdź łazienkę!

Naukowcy podejrzewali ten związek już w 1902 roku, kiedy badania wykazały, że jedzenie poruszało się inaczej w przewodzie pokarmowym kotów, gdy psy na nie warczały. W 1921 roku lekarz John Newport Langley położył podwaliny pod nasze zrozumienie jelitowego układu nerwowego (ENS), zbioru neuronów — około 100 milionów — które rozciągają się od przełyku do odbytnicy i wysyłają sygnały, jak te motyle, do organizmu. mózg. Ale dopiero później, w 1996 roku, kiedy Michael Gershon, pionier w dziedzinie neurogastroenterologii z Columbia University, nazwał układ nerwowy ENS „drugim mózgiem” ludzkiego ciała, że ​​rozległość i niesamowitość tego połączenia utrwaliła się.

Uważa się, że ENS wykorzystuje niektóre z tych samych neuroprzekaźników, takich jak serotonina, co duży mózg w naszych głowach. Naukowcy od dawna uważali, że brak równowagi serotoniny w mózgu wpływa na nastrój i powoduje depresję, a to samo można powiedzieć o jelitach. Jelita również wytwarzają serotoninę, a brak równowagi można uznać za rodzaj depresji drugiego mózgu. Ale rezultatem nie jest jelito, które jest smutne – zamiast tego jest to osoba, która może rozwinąć ciężką i trwającą całe życie depresję.

Jedną z pojawiających się teorii dotyczących IBS jest to, że w rzeczywistości występuje brak równowagi serotoniny w jelitach: osoby z biegunką mają za dużo, osoby z zaparciami mają za mało i obaj są narażeni na wahania nastroju wywołane przez serotoninę.

„Wydaje się, że całe moje życie jest zdominowane przez jelita do tego stopnia, że ​​czasami boję się wyjść z domu”.

W szczególnie niskim momencie wyszukałem w Google „objawy IBS” i odkryłem fora poświęcone cierpiącym na IBS i innym z zaburzeniami żołądkowo-jelitowymi. Na jednej z nich anonimowa osoba napisała: „Wydaje się, że całe moje życie jest zdominowane przez jelita do tego stopnia, że ​​czasami boję się wyjść z domu”. Inna osoba ubolewała nad niewidzialnością choroby: „Ta choroba nie ‘pokazuje’ na zewnątrz, więc nawet dobrzy przyjaciele nie zawsze są wyrozumiali. Zdaję sobie z tego sprawę, więc trzymam to dla siebie.” IBS nie jest schorzeniem zagrażającym życiu, ale niektórzy ludzie stają się przez to ubezwłasnowolnieni. Rzucają pracę, przestają podróżować i całkowicie się wycofują. Niektórzy popadają w głęboką depresję, która zaostrza pętlę sprzężenia zwrotnego mózgowo-jelitowego i nasila objawy.

Podobnie jak ja, wiele osób z IBS jest zbyt zawstydzonych, by otwarcie o tym mówić lub myśleć, że ponieważ jest to niewidoczne lub niepoważne, ich objawy nie mają znaczenia. Próbują również włożyć swoje życie do zgrabnego małego pudełka w nadziei, że ich zaburzenie nie będzie przeszkadzało nikomu innemu.

Po przeczytaniu forów zwlekałem przez kilka miesięcy jako ponure zamknięcie. Dokładny moment, w którym zacząłem wygrzebywać się z bagna, jest trudny do określenia, ale zdarzyło się to gdzieś pomiędzy zakupem czarnych, rozciągliwych spodni, które nadawały się do pracy, a siadaniem do pisania tej historii. Widząc wszystkie moje zmagania i zmartwienia zapisane na stronie, zauważyłem, że wydawało mi się, że odepchnąłem własną troskę na bok.

A jeśli rano będę wzdęty? Co jeśli puściłem bąka w biurze? Czy zostanę zwolniony? Kogo by to obchodziło?

W końcu moja druga połówka i ja doszliśmy do kilku umów. Najpierw musiał skorzystać z łazienki, a ja jako drugi. Gdybym mógł przepuścić wiatr, chcąc nie chcąc, to on też. Zrozumiał też, że nie jestem wybredna, kiedy zawetuję burrito na kolację, albo że kiedy powiedziałam, że nie dzisiaj dla intymnych chwil, to naprawdę leży to w naszym najlepszym interesie.

Kiedy po raz pierwszy powiedziałem mu o moim IBS, powiedziałem, że boję się, że mnie osądzi lub rzuci za to, że jestem obrzydliwy i „nie damski”. Jego odpowiedź brzmiała mniej więcej tak: za jaką osobą mnie uważasz? To było dobre pytanie; co to zresztą za człowiek ocenia charakter po stanie jelit?

Kiedy byłam mała, moja mama powiedziała mi kiedyś, że w każdym małym palcu stopy jest drugi mózg. Miałem dużo pytań: prawo czy lewo? O czym myśli? Czy nie odbija się za bardzo od tego całego chodzenia, biegania i skakania w butach w kałuży? Oczywiście to nieprawda, ale była to wczesna lekcja, że ​​ludzkie ciało może być pełne równie dziwnych rzeczy. Teraz, gdy następnym razem poczuję się smutny lub niespokojny, zamierzam zrzucić winę na czyjeś gotowanie.

Nowe wyniki opublikowane w tym tygodniu w Journal of the American Medical Association mówią, że urządzenia do noszenia na ciele nie pomagają ludziom schudnąć. Wręcz przeciwnie: ludzie, którzy nosili trackery przez 18 miesięcy od próby utraty wagi, faktycznie stracili na wadze mniej niż ludzie, którzy nie byli śledzeni.

W prostym badaniu klinicznym naukowcy z University of Pittsburgh przebadali 471 osób z nadwagą. Połowa nosiła urządzenia, które śledziły kroki i spalane kalorie. Pod koniec 18 miesięcy grupa, która nie korzystała z urządzenia, straciła około pięć funtów więcej niż osoby z grupy samośledzącej. Autorzy badania podsumowują w czasopiśmie: „Urządzenia, które monitorują i dostarczają informacji zwrotnych na temat aktywności fizycznej, mogą nie zapewniać przewagi nad standardowymi behawioralnymi podejściami do odchudzania”.

Główny badacz John Jakicic, który kieruje wydziałem aktywności fizycznej na Uniwersytecie w Pittsburghu, powiedział w filmie reklamowym, że spodziewa się, że urządzenia pomogą ludziom schudnąć. „Ku diabetins maxnaszemu zdziwieniu, nie to znaleźliśmy”.

Inni też wydają się zaskoczeni.

NPR powiedział: „Czekaj. Co? »

New York Times nazwał to odkrycie „fascynującym”. Tam Jakicic powtórzył, że był „zdecydowanie zaskoczony”.

Myślę, że niespodzianka jest zaskakująca. Badanie jest najdłuższe, jakie udało mi się znaleźć dla każdego z tych urządzeń i jest to ważne, ponieważ w przeciwieństwie do większości innych badań urządzeń śledzących, to badanie śledzi rzeczywiste wyniki – nie tylko to, czy ludzie ćwiczą więcej (co sugerowały wcześniejsze badania), ale czy rzeczywiście schudnąć.

I staje się jasne, że liczenie kalorii nie jest skutecznym podejściem do odchudzania.

Oczywiście jako problem termodynamiki podejście jest bezsprzecznie słuszne. Ale psychologia jest bardziej skomplikowana.

Wydaje się, że zaczyna się od pomysłu, że urządzenia do monitorowania kondycji mają coś, co nazywamy aureolą zdrowotną. Noszenie trackerów fitness daje ludziom poczucie, że robią coś dobrego dla siebie, nawet jeśli tylko podświadomie, przez sam akt posiadania i noszenia go.

Menu principal